
Silnik zapalił po krótkich zmaganiach z wtryskami, po wymianie całego kompletu odpalił za pierwszym razem. Niestety na dzień dobry pojawił się poważny problem - kontrolka oleju gasła po ok 20 sekundach, potem ciśnienie oleju w normie. Kolejne kilka odpaleń to samo. WTF ? Filtr oleju? Sprawdzam - olej spieniony. ???? Podstawa filtra oleju? Odkręcona, sprawdzona, niby OK. Może magistrala niedrożna? Sprawdzam, rozrusznik kręci, a z magistrali olejowej na wejściu podstawy filtra same bańki oleju jakby ktoś bąki sadził w kąpieli błotnej. ???? Pompa? No to pięknie, ale przecież była sprawdzona. Kto w E36 ściągał miskę wie że trzeba całe zawieszenie opuszczać w dół i silnik unieść na żurawiu. Dwie godziny. Miska w dół, pompa out, i na stół. Olej do miski, wiertarka i sprawdzam - olej bulgoce zamiast lecieć. Wymieniam pompę, przykręcam smok, wiertarka i.. dupa, dalej to samo. ???? Czary? Pompa nie może się odpowietrzyć? Wymieniam smok oleju, wiertarka, i... jest !!! Piękna fontanna. Usterka to rozszczelniony smok oleju, chyba gdzieś zasysa lewe powietrze. Sprawdzone od razu na wszelki wypadek panewki - ideał jak z pudełka, na szczęście.... Przy okazji nakrętka na zębatce pompy została przyspawana dla pewności. Niestety cała "przygoda" to 6 godzin straconego czasu, którego i tak nie mam.
Po wymianie kontrolka oleju gaśnie po drugim obrocie rozrusznika, a zapala się ponownie dopiero po ok. 30 sekundach po wyłączeniu silnika (olej nie rozgrzany).
Wrażenia dźwiękowe - masakra, sam silnik chodzi cichuteńko i równo; mimo pasowania 10 setek tłoków nie słychać na zimno; rozrząd bezgłośny, igła. Wydech na razie wolny, kolektora ssącego brak, silnik z lekkim zamachem wkręca się do odcinki szybko jak motocyklowy. Oj będzie się działo!